AKTUALNOŚCI

Aktualności

/ Świat

"Babę zesłał Bóg ..."

Nie po raz pierwszy okazało się, że Bubba Watson nie jest zwyczajnym graczem. To bez wątpienia prawdziwy artysta! Picasso golfa!

Niektóre jego zagrania z rundy finałowej pierwszego turnieju wielkoszlemowego w tym roku mogły wprawić w osłupienie. Podobnie było dwa lata temu, na słynnym Augusta National, kiedy to popisał się teoretycznie niemożliwym do zagrania hookiem z samego środka lasu, wprost pod drugi dołek dogrywki, w której zmierzył się z Louisem Oosthuizenem.

W tym roku absolutnym hitem był wręcz niedorzeczny drive na trzynastym dołku, par 5. Mając dwupunktową przewagę nad swoim głównym oponentem Bubba zagrał prawie 340 metrowy dziki slice, centralnie nad drzewami zakręcającego w lewo dołka. Po tym uderzeniu potrzebował zaledwie delikatnego sand wedge'a, żeby umieścić piłkę na greenie. Co prawda zdobył tam TYLKO birdie, ale styl w jakim to zrobił był naprawdę niezwykły!

Osłupiały, jak zresztą wszyscy, Jordan Spieth tak opisał tamto zdarzenie: " Nigdy tego nie zapomnę ! Myślałem, że piłka wyląduje jakieś 70 jardów na lewo od granicy pola. Okazało się jednak, że leżała idealnie."

Oczywiście, na osiemnastym greenie, kiedy już było po wszystkim nie obyło się bez zwyczajowego szlochu głównego bohatera, który jak doskonale wiadomo płacze tak często i tak intensywnie jak to jest tylko możliwe. Tym razem emocje dodatkowo poszybowały ponad wierzchołki okolicznych sekwoi dzięki dwuletniemu szkrabowi, który wraz z mamą i swoimi blond loczkami czekał na tatę tuż obok greena.

Bubba rozpoczął niedzielną rundę remisując (-5) z debiutantem w Masters, dwudziestoletnim Amerykaninem Jordanem Spieth.

Początkowo sprawy nie toczyły się po jego myśli. Po trzech dołkach przegrywał dwoma uderzeniami. Po tym jak Jordan zagrał z bunkra wprost do czwartego dołka wydawało się, że deficyt zwiększy się o kolejne uderzenie, jednak Bubba zdołał trafić putt na birdie i tym samym wybronić się na tym dołku. Na ósemce panowie zrównali się ze sobą (-7) jednak na dziewiątce Bubba odskoczył nagle na dwa uderzenia dzięki swojemu birdie przeciwko bogeyowi Jordana.

Ostatecznie na drugie miejsce (-5) oprócz Jordana załapał się również Szwed Jonas Blixt. Trzypunktowe zwycięstwo nad obydwoma panami sprawiło, że Bubba Watson został siedemnastym graczem w historii, który może pochwalić się dwoma tytułami Masters.

Czwarte miejsce(-4) zajął grający absolutnie sensacyjnego golfa - pięćdziesięcioletni Hiszpan Miguel Angel "The Mechanic" Jiminez. Piątym miejscem podzielili się Matt Kuchar i Rickie Fowler, a siódmy, uderzenie gorzej był Lee Westwood.

Oprócz Jimineza szaleli jeszcze inni seniorzy! Popisali się między innymi panowie T8: Bernhard Langer (E) i Thomas Bjorn ( E ). Oczywiście nie byłby sobą boski Fred Couples, gdyby tradycyjnie nie wzbudził zachwytów na polu, które nie ma przed nim żadnych tajemnic. Dość powiedzieć, że dzień finałowy rozpoczynał od zaledwie czterech uderzeń straty do liderów, a rundę od dwóch birdie na pierwszej dziewiątce. Ostatecznie pokonała go finałowa dziewiątka i ukończył turniej na dwudziestej pozycji.

To był też wyjątkowy turniej z powodu nieobecności Tigera , który od 1995 roku zagrał w dziewiętnastu turniejach Masters z rzędu. W tym roku jednak zmuszony był do wycofania się z powodu kontuzji pleców.
Już w czwartek staruje RBC Heritage, na polu Harbour Town Golf Links, gdzie rok temu w koszmarnej pogodzie zwyciężał Greame McDowell.

Kasia Nieciak